Fenomenalnie, czyli "Bardzo Potterowy Musical" w LO Staszica


Często ubolewam nad tym, jak mało rozwinięta jest w Polsce kultura musicalowa. Nawet najlepsze z wystawianych w naszym kraju produkcji trudno porównać z przedstawieniami na Broadwayu czy West Endzie, którym po prostu nie dorównują poziomem i rozmachem. Trudno się zresztą dziwić - musical jest wciąż w Polsce gatunkiem bardzo niszowym, często w ogóle nie traktowanym poważnie, nie spotykającym się ze szczególnym zainteresowaniem szerszej publiczności. Polskie teatry mają więc niewielki budżet, a kształcenie musicalowych artystów też stoi na niższym poziomie niż za granicą. Ale dopiero niedawno pomyślałam o tym, że problem zaczyna się dużo wcześniej. Przecież zainteresowanie musicalem nie zaczyna się w chwili rozpoczęcia studiów, ale kształtuje się już w czasach szkolnych. W Stanach Zjednoczonych w co drugiej szkole uczniowie organizują się w kluby teatralne; u nas praktyka pełnowymiarowych szkolnych przedstawień właściwie nie istnieje. Na szczęście "właściwie" to nie to samo, co "zupełnie". Przekonali mnie o tym uczniowie Liceum Staszica i ich Bardzo Potterowy Musical.

A Very Potter Musical to muzyczna parodia "Harry'ego Pottera", stworzona w 2009 roku przez studentów Uniwersytetu Michigan. Produkcja charakteryzuje się znikomym budżetem, memicznym humorem i, o dziwo, całkiem niezłą muzyką i tekstami (autorstwa Darrena Crissa). Te trzy czynniki sprawiają, że "AVPM" jest wprost idealnym spektaklem dla szkolnych grup teatralnych. Ale to, jak poradził sobie z nim Samodzielny Zespół Teatralny Organizowany w Staszicu (jak sama nazwa wskazuje - SZTOS), przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś mógł lepiej oddać niskobudżetowy, kosmicznie przerysowany urok tej produkcji; uczniowie Staszica zrobili to po prostu fenomenalnie w każdym calu.


Wybierając się na Bardzo Potterowy Musical, spodziewałam się, że będzie on tłumaczony, i aż drżałam na myśl o kwiatkach, jakie w tym tłumaczeniu usłyszę. Dlatego teraz biję się w piersi i kłaniam komukolwiek, kto to tłumaczenie popełnił, bo było naprawdę porządne. Mam tu zresztą na myśli nie tylko teksty piosenek (chociaż polska wersja "Ginny Song" wypadła doskonale) , ale przede wszystkim tekst libretta, tłumaczony nie tylko językowo, lecz także kulturowo. Narodowe smaczki w tlumaczeniach czasami mnie drażnią, ale tutaj wszystkie były jak najbrdziej na miejscu. Weźmy na przykład Cho Chang, która w oryginalnej produkcji łamała stereotypy swoim silnym teksańskim akcentem, a w Staszicu przemawiała z zaśpiewem ukraińskim. Gimnastyka ze słynnym cytatem "Hufflepuffs are particularly good finders" też bardzo dobrze się udała. Doceniłam rownież zmiany w nawiązaniach do popkultury i slangu (smok z Danonków, keczup Pudliszki i "nie w szczepionkę"), a inside jokes o mateksach i Czackim, choć przeznaczone raczej dla Staszicowych weteranów, zdołały rozbawić i mnie. 

W całym przedstawieniu ewidentny był nie tylko ogromny nakład pracy, jaką włożyli w nie uczniowie Staszica, ale też ich czysty talent. Na scenie usłyszałam parę prawdziwych wokalnych perełek; szczególnie zachwyciła mnie odtwórczyni roli Ginny, która zajmowała się też kierownictwem muzycznym przedstawienia. Artyści zaprezentowali też naprawdę solidne aktorstwo, które mimo przerysowanego materiału wypadało bardzo naturalnie. Nie mogę też przemilczeć członków zespołu, którzy, choć czasami niestety zagłuszali wokalistów, zapewnili akompaniament tej niemal trzygodzinnej produkcji. 

Bardzo Potterowy Musical to bardzo pozytywna niespodzianka. Ogromnie cieszy mnie fakt, że uczniowie jednego z najbardziej wymagających warszawskich liceów znaleźli czas, pasję i zaangażowanie, żeby przygotować produkcję na tak wysokim poziomie. I mam nadzieję, że będzie to jedno z wielu przedstawień, zwiastujących rozwój polskiej musicalowj kultury. 


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty