Musical miesiąca: Matilda


Kiedy byłam w zerówce, patrzyłam na starsze koleżanki z trzeciej klasy i podziwiałam, jakie są już dorosłe. Ale w trzeciej klasie wcale dorosła się nie czułam. Spodziewałam się, że przełomowy moment nadejdzie po zakończeniu szkoły podstawowej. Potem, że po rozpoczęciu liceum. Po ukończeniu osiemnastu lat. Po maturze. Po pierwszym roku studiów. Ale choć przekroczyłam już te wszystkie kamienie milowe, nigdy nie poczułam się dorosła. Nie miałam poczucia, że wiem, co robię, że jestem przygotowana, że poradzę sobie z tym, co mnie czeka. Dzisiaj kończę dwadzieścia lat i zaczynam rozumieć, że ten moment prawdopodobnie nigdy nie nadejdzie. 

Refleksje o dorosłości zawsze wzbudza we mnie piosenka "When I Grow Up" z uroczego brytyjskiego musicalu Matilda. Utwór zaczyna się niewinnie: słyszymy w nim grupę dzieci, które z radością i podekscytowaniem śpiewają o tym, jak piękne będzie życie, kiedy już wreszcie dorosną. "When I grow up, I will be tall enough to reach the branches that I need to reach to climb the trees you get to climb where you're grown up". "I will be smart enough to answer all the questions that you need to know the answers to, before you're grown up". Wszystko brzmi naprawdę optymistycznie, ale wtedy w miejsce chóru dzieci pojawia się głos ich nauczycielki, Miss Honey. "When I grow up, I will be brave enough to fight the creatures that you have to fight beneath the bed each night to be a grown-up"; śpiewa, powtarzając za dziećmi. Ale my już wiemy, że to nieprawda. Bo na dorosłość nigdy nie jest się gotowym. Nie jesteśmy dość silni, mądrzy i odważni, żeby sobie poradzić, ale musimy próbować mimo to, choć tak naprawdę wciąż jesteśmy tylko dziećmi. 


No dobrze, ale zaczęłam od końca, więc może wróćmy do początku. Co to za musical, ta Matilda? Zacznijmy może od tego, że jest to sceniczna adaptacja jednej z moich ulubionych książek z dzieciństwa. Powieści Roalda Dahla, tego od "Charliego i Fabryki Czekolady", zawsze były pełne absurdów, od których Matilda (w wersji polskiej "Matylda") aż się roi. Tytułowa bohaterka jest małą dziewczynką, obdarzoną niezwykłą inteligencją i niezwykle ograniczonymi rodzicami. Gdy Matylda pierwszy raz idzie do szkoły, styka się z systemem zdecydowanie nieprzyjaznym małym geniuszom; na którego czele stoi dyrektorka, trenująca w wolnych chwilach rzut uczniem. Tylko wychowawczyni Matyldy, pani Miodek (Miss Honey), wydaje się dostrzegać potencjał dziewczynki, z którą nawiązuje szczególną więź. 

Pomysł Dahla został naprawdę dobrze przeniesiony na scenę, choć niektóre elementy dodane zostały tam niepotrzebnie (ale uczynienie z mamy Matyldy pasjonatki tańca uważam za genialny pomysł). Tym jednak, co zasługuje w tym musicalu na prawdziwy podziw, są piosenki Tima Minchina  choć trzeba się w nie trochę wsłuchać, żeby poznać ich wszystkie sekrety. Teksty utworów są doskonale skonstruowane, dowcipne i błyskotliwe; Minchin mistrzowsko stosuje przeróżne gry słów i rymów. Najlepszym tego przykładem jest "The School Song"  piosenka na pozór zwyczajna, dopóki nie zauważymy, że w jej kolejnych wersach pojawiają się fonetyczne reprezentacje kolejnych liter alfabetu. Genialne. (Tłumaczeniowe wyzwanie, które mam nadzieję kiedyś podjąć). 


Mimo to ja osobiście doceniłam Matildę dopiero wtedy, kiedy zobaczyłam ją na scenie. Zachęcona warsztatami, na których przygotowywaliśmy fragment tego spektaklu, postanowiłam spontanicznie się na niego wybrać. I bardzo się cieszę, że to zrobiłam, bo ten musical ogląda się znacznie lepiej, niż tylko słucha. Scenografia jest zaprojektowana bardzo kreatywnie, a większość choreografii jest prosta, ale efektowna. Wszystko to robi jeszcze większe wrażenie ze względu na to, że dużą część obsady rzeczywiście stanowią dzieci. A że ja z niewyjaśnionych powodów zawsze się wzruszam na widok dzieci na scenie, to wyszłam z teatru z solidnie zaczerwienionymi oczami.

Oczywiście rozumiem, że "Matilda" nie jest dla każdego. Nie każdemu będzie pasował absurdalny angielski humor i chóry dzieci z mniej lub bardziej prawdziwym brytyjskim akcentem (mniej oczywiście w amerykańskiej wersji musicalu  obie wersje są dostępne na Spotify, ale polecam raczej brytyjską). Ale ja ten musical lubię, bo przypomina mi, żeby się aż tak nie martwić tym, czy czuję się dorosła. Bo nawet ktoś mały może zrobić coś wielkiego.

Komentarze

Popularne posty